Moje włosy nie należą niestety do gęstych długich, pięknych i lśniących. Matka natura obdarzyła mnie raczej piórkami, które mimo używanych odżywek, suplementów i innych cudów, nie chcą urosnąć dalej niż do ramion. No trudno, co zrobisz. Dlatego o te moje cieniutkie włosy postanowiłam zadbać jeszcze bardziej. Moją niegdyś ulubioną szczotkę do włosów wyrzuciłam w końcu do kosza i dzięki Ci Panie, bo więcej włosów już wyrywała niż czesała. Ale z sentymentu człowiek używał od lat. Swojego czasu, wielki szum zrobił się wokół szczotek Tangle Teezer - pewnie znacie i wiele z Was takową posiada. Ja mądra głowa, postanowiłam kupić tańszy zamiennik. Skończyło się to gniazdem na głowie i puklem włosów w garści. Dlatego nie wiem jak ta "słynna" szczotka się sprawuje ale wiedzieć już nie chce i nie potrzebuję. Dlaczego? A to dlatego że jeszcze głośniej zrobiło się o szczotkach Michel Marcier, które postanowiłam mieć i ja.
Wersji szczotek jest wiele, np. Classic, Anti-slip czy Wood. Dostosowane są do każdego rodzaju włosów: cienkich, grubych i normalnych. Każda z nich posiada niepowtarzalny system końcówek, o specjalistycznym rozłożeniu i długości, a także zróżnicowanej elastyczności dostosowanej do rodzaju włosów. Jak myślicie, jaką wybrałam dla siebie? Tak, oczywiście że tą do włosów cienkich, a że ogromnie spodobał mi się design, wybrałam wersję Wood, dostępną na stronie mycosmetics.pl (klik).
Końcówki szczotki w kolorze ecru dopasowane są do włosów cienkich - prostych, falowanych oraz kręconych. Geometryczny rozkład 428 końcówek (wierzę że tyle ich jest, nie liczyłam ;)), sprawia że rozczesywanie włosów zarówno mokrych jak i suchych jest niezwykle przyjemne i bezbolesne. Jasne, pojedyncze włosy zawsze będą zostawać na szczotce, natomiast można je policzyć. Wcześniej niestety wraz z rozczesywaniem wyrywałam sobie "połowę" swoich włosów. Włosy po jej użyciu nie elektryzują się i nie puszą. Pomijając już wszystkie inne aspekty, szczotka dobrze leży w dłoni, ma nowoczesny design i prezentuje się bardzo elegancko w stylu eko. Jej minusem może być wielkość, która sprawia że ciężko zebrać włosy w kucyk. Cena 69,99 zł wydaje się być wysoka, natomiast myślę że warto RAZ wydać trochę więcej i cieszyć się dobrą szczotką już na lata. Jest naprawdę świetna!
do kupienia tutaj - klik
Druga propozycja to wersja "do torebki" . Szczotka zawiera nakładkę ochronną, która zabezpiecza przed wyginaniem i zabrudzeniem się końcówek. Kolor różowy przystosowany jest oczywiście do włosów cienkich (zielona - włosy normalne, niebieska- włosy grube). Ta jest zdecydowanie mniejsza, dlatego wrzucam ją zawsze do torebki gdy wychodzę z domu na dłużej, czy gdy idę do pracy. Jej kształt spawia że dobrze trzyma się w dłoni. Rozczesywanie jest tak samo dobre jak w przypadku wersji wood. Najwazniejsze dla mnie jest to, że nie wyrywa włosów! I będę powtarzac to ciągle bo moje włosy w końcu odżyją! Ząbki podczas rozczesywania nie wyginają się i pozostają na swoim miejscu. Co równie ważne - nie są ostro zakończone, więc od razu możemy wykonać sobie przyjemny masaż głowy ;)
do kupienia tutaj - klik
Czy znacie te szczotki?
A Wy czym rozczesujecie włosy? Macie swoje ulubione produkty? :)
Zajrzyjcie na www.mycosmetics.pl !
pozdrawiam,
Joanna